I dołeczki gdy uśmiechem nas z rzadka uraczy, cały tata mówią, no cóż...
I bródka malutka, kreską uroczą przecięta, cały tata mówią, no cóż....
I patrzy tak mądrze, z rozwagą się zamyśli, po tacie na pewno, no cóż...
I szukam gdzie swój ślad ja zostawiłam bo przecież musi być taki czyż nie...?
Nos chociaż może? Jednak też nie bo malutki, prosty, zgrabny po tacie bezsprzecznie, no cóż...
Każdy kawałek ciała, centymetr po centymetrze śledzę...
A jest! No uff... Na nóżce zgrabnej (po tacie no cóż...) cellulit sie znaczy wyraźnie po matce, no cóż...
Siłą rzeczy uśmiech na usta się ciśnie ;)
OdpowiedzUsuńMnie tez, no cóż... :)
OdpowiedzUsuńhehe ;D
OdpowiedzUsuńFajnie to opisałaś ;)
Pozdrawiam.