Translate

sobota, 25 stycznia 2014

Maria i Wiesław



Cóż miłość bezgraniczna, moja od pierwszego wejrzenia (ten ryj, te oczy, a sprawe przesądził chyba miodowo-musztardowy sweterek...) Marysina od drugiego wejrzenia raczej.
Początkowo Wiesław był Helmutem, jednak na polskie warunki zaadoptowano  na Wiesława, pieszczotliwie zwanego Wieśkiem. Zakupiony z miłości do rzeczy niepowtarzalnych i robionych recznie u natural living. Historia Wieśka ponoć była taka: Helmut jest wiejskim gospodarzem z Bawarii a jego majątek rolny o powierzchni dwóch akrów szacowany jest na 23 euro. Helmut mierzy pół metra wysokości (bez jednego centymetra, do czego się nie przyznaje) i ubrany jest w gruby wełniany sweter, sztruksowe spodnie i zamszowe buty. To bardzo gospodarny prosiak.


czy te oczy mogą kłamać...



Maria nasza, pierwsze "slowa" ( brzmiace mniej wiecje tak cytuję "e!", koniec cytatu) po przebudzeniu kieruje własnie do niego, zaczepiany jest non stop, krzyczy, przytula, wie gdzie Wiesiek ma oko, ucho, nos, tudzież ryj :)

Wiesław w coś Ty się ubrał?


Słit focia... Wiesław proszę Cię....


N dajże pyska Wiesiek.



Maria + Wiesław =


czwartek, 23 stycznia 2014

Nie ma sie co ekscytować.

Na wieczory zimowe, zimne jak ten dziś, choć bywaja zimniejsze- nie ma się co ekscytować.



Niezbędne będą:
- u nas byl miod pitny, ale spokojnie mozna zastapic winem lub piwem (piwo polecma  w wersji z zółtkiem, cud, miód),
- kilka goździków, koło 5
- szczypta cynamonu - pomarańcza, dwa plasterki wrzucamy do szklanki, sok wyciskamy i dolewamy do wina.
Całość podgrzewamy do temperatury porządanej, najlepiej lekko w usta parzącej. Po pierwszym łyku czekamy, aż przyjemne ciepło rozgrzeje nas od środka, od zewnątrz najlepiej rozgrzewają ciepłe dłonie Meża.

wtorek, 21 stycznia 2014

Z porannie włosem rozwianym

Z włosem porannie rozwianym razem z Wiesławem (przyjacielem ukochanym Marii naszej, maści,  coż tu kryć raczej świńskiej) widocznym na planie drugim załaczonego obrazka, babciom naszym, czyli Marii, Bożenie, Anieli, pamietając też o Babciach Stanisławie, Annie, radości, uśmiechów, przytulności i ciepła, słodkiego życia, egoistycznie pożyczę też bezbłednych drożdżówek, bigosów i pasztetów :)


poniedziałek, 20 stycznia 2014

Styczniowym popołudniem

A u nas styczniowym popoludniem listonosz, zawsze mile widziany :) Stale każdą paczkę z ksiazkami otwieram z sercem bijacym, niecierpliwoscia i ciekawością, cóż tu kryć pięciolatki ;)








piątek, 17 stycznia 2014

Bądź niewzruszony.

Bądź niewzruszony, piątek to dobry dzień na pomaganie.
Można i przez PIT, czyli przy czynności przykrej dość i kłopotliwej czasem, co tam niewdziecznej nawet, zrobić coś nader wdzięcznego:



Mozna tez bladym świtem przy kawie porannej, herbacie przy dnia środku, obiedzie popołudniową porą, czy nawet szarówką lub zmierzchem późnym za dwa złote czterdzieści sześć złotych, dla bardziej światowych pięćdziesiąt siedem centów wysłać Short Message Service treści Gajusz na numer 72565. Oczywiście każdy wygrywa coś tak nieprzeciętnego, niepowtarzalnego, osobliwie wyjątkowego : Uśmiech dziecka.


  Plakat


Niewzruszenie dobrego weekendu! 
 

środa, 15 stycznia 2014

Kto wykończył królika Rogera

gif maker 

UWAGA! Grasuje groźny drapieżnik. Dziki jak ten dziki dzik. Skrupułów brak, ofiarą padają najczęściej małe zwierzęta polne i domowe, maści różnej. Ostatnią ofiarą padł królik.
Rysopis:
- 8 kg żywej wagi
- 76 cm wzrostu
- uzębienia brak
- włosy blond, marniutkie dodajmy, łysiną lekką zalatujące
- nos maly zgrabny
- broda z dołeczkiem charakterystyczny, uwaga uroczym!
- oczy nieprzyzwoicie błękitne- nie dajcie nię nabrać na tą anielską błękitność.
Ostatnio widziana na wiejskich drogach polnych, przemieszcza się wózkiem dziecięcym. (zapewne dla niepoznaki).

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Lampka za dwa tysiące sześćdziesiąt pięć złotych

Dziecko uwrażliwia, jakoś tak inaczej na świat się patrzy, niezaprzeczalnie.
Na cierpienie dziecka szczególnie człowiek przeczulony się staje, masz uczucie czasem jak w żołądku Cię ściśnie, gula w gardle stanie i mówią, że serce nie może boleć, a czuje przecież, że boli.
I taką ochotę niewątpliwą, nieodpartą masz krzyczeć lub może ciszej na ucho powiedzieć, bo wtedy dotrze bardziej może, że pomóc mogą, a nie pomagają, tym co bladzi już i słabi jak ta herbata szósty raz już robiona z torebki tej samej. Nie czują, że głupio kupować lampkę za dwa tysiące pięćdziesiąt sześć złotych i w fotelu co to za pięć tysięcy pięćdziesiąt sześć złotych siedzieć i smartfon koniecznie, a wakacje to we Włoszech może w tym roku. Kiedy za pięćdziesiąt sześć złotych można ze śmierci tych co to już jedną stopą są przy niej i rodzicom oddać, miodu troche na serce umęczone, wypłakane do kropli ostatniej wylać, żeby ze spokojem świętym, wreszcie w ramionach tulić mogli, bez strachu, że to już raz ostatni może. Sił dodać tym co wiedzą jak nikt, że od liczby zer życie zależeć jednak może, że na złotówki da się je wycenić.
Bo raz w roku na Święta szczególnie, tak miło pomagać i paczkę szlachetną zrobić nawet, pięć złotych do Owsiakowej puszki wrzucić, i żeby nie było: Pomagam przecież, a serce to mam ze złota szczerego dwudziestocztero karatowego! - dumnie i z sumieniem czystym powie. Od święta to troche niezdarnie mało jakoś, tyle co kot napłakał prawie, a kotów to od dziecka nie znoszę. Ale idę lampkę za dwa tysiące pięćdziesiąt sześć złotych zapalę i spokojnie w fotelu za pięć tysięcy pięćdziesiąt sześć złotych, niewzruszony, usiądę.




wtorek, 7 stycznia 2014

Subtelnie


Kiedy, kiedyś czyli Kasia, Panjan i Pangór
Serce w butelce
Oskar i Pani Róża


 "– A znasz ludzi, którzy cieszą się na myśl o tym, że umrą?
– Owszem, znam. Na przykład moja matka. Na łożu śmierci łakomie się uśmiechała, niecierpliwiła się, spieszno jej było zobaczyć, co będzie potem. (…) Jednak większość ludzi nie ma w sobie tej ciekawości. Czepiają się tego, co mają, jak wesz w uchu łysego."


Boimy sie tego czego nie znamy, nie rozumiemy. Potrzeba nam wspomagaczy subtelnych, delikatnych, żeby się oswoić z tematami trudnymi, ciężkimi, jak gumiaki od błota mokre. Ksiazki te pieknie pozwola nam sie oswoic ze smiercia, cierpieniem, odejsciem, zjawiskami poważnymi tak, jaki i trudnymi, kłopotliwymi, przytłaczającymi, grunt spod nóg pewny zabierającymi,a przecież będącymi nieodłącznymi życia częściami.


" Z cho­robą jest tak jak ze śmier­cią. Jest fak­tem. Nie jest żadną karą."


Ujmujący staruszek Panjan, tajemniczy przyjaciel z dzieciństwa Pangór i Kasia, sąsiadka Panajana.
Książka nader wyjatkowa, choć o śmierci, chociaż może dlatego niezwykła, troche przewrotnie, ciut z humorem.
A w niej historia śmierci jako nie smutnego konca ale radosnego (tak dobrze napisałam radosny) początku.




Serce w butelce zamknięte, bo tak się wydaje bezpieczniej, pewniej, że jak zamkniemy to nie będziemy cierpieć, czuć smutku, schronimy je przed stratami kolejnymi. Jednak łatwo serca z butelki wyciągnąc się nie da...




Ostatnia pozycja jest chyba jedną z moich ulubionych książek w ogóle, wzrusza tak jak nic chyba, daje tyle emocji, ujmuje i za serce chwyta. Dwanascie dni na to, żeby dorosnąć, zestarzeć się, poznać życia smak, co to milość, pocałunek, Bóg.


"(...) próbo­wałem tłumaczyć rodzi­com, że życie to ta­ki dziw­ny pre­zent. Na początku się je prze­cenia: sądzi się, że dos­tało się życie wie­czne. Po­tem się go nie do­cenia, uważa się, że jest do chrza­nu, za krótkie, chciałoby się niemal je od­rzu­cić. W końcu ko­jarzy się, że to nie był pre­zent, ale je­dynie pożyczka. I próbu­je się na nie zasłużyć."


(Wszystkie cytaty pochodzą z książki Oskar i Pani Róża)

sobota, 4 stycznia 2014

W cukierni szczeście.



Sześć i pół metra szczęścia leży na stole już od dni trzech, popatrzę na nią czasem, dwa razy dziennie zajrzę i przeczytam zdanie jedno, zamyślę się na minut sześć.
Nie wiem czy o szczęściu ktoś trafniej i tak akuratniej napisal i słowami uchwycić zdołał.
Znajdziemy czar jakiś i wdzięk, humoru szczyptę, bo ze szczęściem to same kłopoty tylko są i że ulotne jak ten krem na ciastku prawie.




"Ze szczęściem są same kłopoty- powiedział
Duży Książę i wgryzl się w pączka.A największy
 to taki, że już było."




"Widzisz Kaktusico, szczęście to dopust boży.
Kiedy jest to go nie zauważasz. W ogole o nim
nie myśłisz. Jesz pysznego pączka albo pyszną
napoleonkę w najwpanialszym towarzystwie,
jakie znam, i nawet nie wiesz, że nic lepszego
nie może ci się już przydarzyć. Przynajmniej dzisiaj."




"W tym sęk, że szczęście mija
zupełnie niezauważone. Spodziewasz się,
że takie prawdziwe szczęście, takie że ach,
przyjdzie dopiero jutro, za tydzień, no kiedyś.
I zupełnie nie pojerzewasz, że przeżywasz je
tu i teraz. Jedząc ze mną tą napoleonkę..."



czwartek, 2 stycznia 2014

Chciałabym, aby moje dziecko nie umarło.

Nikt nie chce być sam, raczej, w Święta szczególnie chyba. Szczęście mam myślę sobie, co roku kilkanaście osób ciągle przy tym samym stole, na tym samym obrusie, w tym samym domu, pokoju nawet. W tym roku było nas o jednego czlonka rodziny więcej, o Marysię naszą.
W trakcie mojego porodu na salę obok przywieziono matkę na cesarskie cięcie, jej dziecko miało urodzić się zdrowe za dwa tygodnie, mam wyraz jej twarzy przed oczami często, wiedziała już, że jej dziecko nie żyje. Moje dziecko urodziło się zdrowe, żyje, jest przy mnie, codziennie rano wita mnie takim uśmiechem, że zapominam o wszystkich nieprzespanych nocach, o tym, że coś tam w boku kłuje, mogę się przytulić do jej ciepłego policzka i czas po prostu się zatrzymuje.

"Chciałabym, by moje dziecko nie umarło. Chciałabym je mieć z powrotem.
Chciałabym, byś się nie bał, wymawiając imię mojego dziecka. Moje dziecko istniało i było dla mnie bardzo ważne. Potrzebuję usłyszeć, że było ono ważne także dla Ciebie.
Jeśli płaczę lub reaguję emocjonalnie, gdy mówisz o moim dziecku, chciałabym, byś wiedział, że to nie dlatego, że mnie ranisz. Czuję Twoją troskę! Śmierć mojego dziecka jest przyczyną moich łez. Rozmawiasz ze mna o moim dziecku, pozwoliłeś mi podzielić się smutkiem. Dziękuję Ci za to.
Chciałabym byś nie "zabijał" ponownie mojego dziecka usuwając jego zdjęcia, rysunki, pamiątki ze swojego domu.
Bycie rodzicem z żałobie nie jest zaraźliwe. Potrzebuję Cię teraz bardziej niż kiedykolwiek.
Potrzebuję urozmaicenia, chcę usłyszeć, co u Ciebie, lecz chcę, abyś także słuchał mnie. Mogę być smutna. Mogę płakać lecz chciałabym, byś pozwolił mi mówić o moim dziecku, to mój ulubiony temat.
Wiem, że często o mnie myślisz i się modlisz. Wiem, że śmierć mojego dziecka boli Cię także. Chciałabym o tym wiedzieć, powiedz mi o tym przez telefon, napisz list lub uściśnij mnie.
Chciałbym, żebyś nie oczekiwał, że moja żałoba skończy się wraz z upływem szęściu miesięcy. Pierwsze miesiące są dla mnie szczególnie traumatyczne; chciałbym jednak byś zrozumiał, że mój żal nie będzie mieć końca. Będę cierpiał z powodu śmierci mojego dziecka, aż do ostatniego dnia megożycia.
Naprawdę staram się "zaleczyć", chciałabym jednak, byś zrozumiał, że nigdy nie będę w pełni wyleczona. Zawsze będę tęskniła za moim dzieckiem i będę pełna żalu, że już nie żyje.
Chciałabym, byś nie oczekiwał ode mnie "NIE MYŚLENIA O TYM" lub "BYCIA SZCZĘŚLIWĄ". Nie sprostam żadnemu z tych oczekiwań przez długi czas.
Nie chciałabym, byś traktował mnie jak "OBIEKT LITOŚCI", chciałabym jednak, byś pozwolił mi na smutek. Zanim się "wyleczę" to musi boleć.
Chciałabym, byś zrozumiał, że moje życie roztrzaskało się w drobny mak. Wiem, że to przygnębiającebyć blisko mnie, gdy tak czuję. Proszę, bądź cierpliwy w stosunku do mnie, tak jak i ja jestem.
Gdy mówię "U mnie w porządku", chciałabym, byś zrozumiał, że "NIE JEST MI DOBRZE", a każdydzień to zmaganie się ze śmiercią mojego dziecka.
Chciałabym, byś wiedział, że wszystkie moje reakcje związane z żałobą są normalne. Możesz spodziewać się depresji, złości, wszechogarniającego poczucia beznadziei i smutku. Proszę więc, wybacz m, że czasem jestem cicha i wycofana, innym razem irytuję się i zachowuję ekscentrycznie.
Twoja rada by "żyć dzień za dniem" jest dobra. Jednak obecnie, dzień to zbyt dużo dla mnie. chciałąbym wiedzieć, że daję sobie radę z godziny na godzinę.
Zaproponuj od czasu do czasu pojechać ze mną na cmentarz , zapalić lampkę, pomilczeć chwilę. Nie za często, tylko czasami. Daj mi znać, że pamiętasz.
Nie mów: jesteś młoda, będziesz miała kolejne dzieci. Być może będzie mi dane cieszyć się jeszcze niejednym dzieckiem, najpierw jednak muszę opłakać to, które odeszło. I żadne inne dzieckomi go nie zastąpi.
Najważniejsze: wspomnij czasem o moim dziecku. Nie udawaj, że nie istniało. Słowa mniej bolą niż uporczywe myślenie".
(Fragment kwartalnika Fundcji Gajusz)