Translate

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozlaźle...

Jakoś te dni wszystkie takie rozwleczone, rozlazłe jak sweter po babci prawie... A sennosc taka ogarnia z wszechstron, że nosa wyściubić za próg się nie chce. I ma sie ochote wtulać we wszystko (ze juz najchetniej w ciepłe ciało Męża swego nie wspomne). Jakoś spokojniej, w tempie zwolnionym, herbaty z rozwagą naparzę, a ten paproch z podłogi to jutro może podniosę... 





2 komentarze:

  1. Oh, ja kocham ten rozlazły czas. Bo jakoś tak, te wieczory niby krótsze, a jednak dłuższe. I jakoś tak spokojniej, bez pośpiechu. I rzeczywiście jakoś tak przytulaśnie się robi. Dobrze, że mój Małż duży, to i powierzchnia do przytulania większa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zazdroszcze powierzchni, chociaz w sumie ja tez nie mam na co narzekac :)

      Usuń