Maria lat 1,5 córka homofoba.
wtorek, 12 sierpnia 2014
wtorek, 5 sierpnia 2014
Królowa
Maria, Królowa wczasów pod gruszą (czereśnią właściwie).
Maria, kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boi, asystent, pomocnik najurokliwszy czynności wszelakich.
Gar mirabelek na kompot, żeby zimową porą trochę ocieplić, lata ciut odnaleźć.
I jagodzianki, z porcją kruszonki słuszną, a pachnie tak sielsko cudnie w całym domu.
Maryś, te oczy to Ty najpięknejsze masz.
wtorek, 29 lipca 2014
Z Marsa
Jezusienku jakie to dobre..... Małżonek szanowy nawet, co to ciast, ciasteczek i innych słodkości nie poważa i kocha wcale, porcje szuk dwie spożył.
Spód
Ciastka należy rozdrobnić, rozgnieść, pokruszyć techiką dowolna,tak aby jak najbliżej im było do postaci piasku :). Następnie dodajemy do nich roztopione masło i powstałą masą wykładamy tortownicę na dnie i po bokach. Wkładamy do lodówki. Ser ubijamy z cukrem, dodajemy rozpuszczoną w 6 łyżkach gorącej wody żelatynę i ubitą śmietanę. Wszystko mieszamy delikatnie łyżką. Na koniec dodajemy pokrojone w kostkę ok. 1 cm batony. Masę przekładamy do tortownicy. Posypujemy, lub też misternie układamy owoce. Chłodzimy ok 3godzin. Konsumujemy beztrosko.
Spód
- 350 g ciasteczek maślanych z czekoladą np. Petitki w moim przypadku
- 170 g masła
- 500 g mascarpone lub serka Mój Ulubiony
- 150 g cukru pudru
- 5 łyżeczek żelatyny
- 350 ml śmietany kremówki
- 4 batoniki Mars
- borówki,maliny, lub inne dobrodziejstwa natury
Ciastka należy rozdrobnić, rozgnieść, pokruszyć techiką dowolna,tak aby jak najbliżej im było do postaci piasku :). Następnie dodajemy do nich roztopione masło i powstałą masą wykładamy tortownicę na dnie i po bokach. Wkładamy do lodówki. Ser ubijamy z cukrem, dodajemy rozpuszczoną w 6 łyżkach gorącej wody żelatynę i ubitą śmietanę. Wszystko mieszamy delikatnie łyżką. Na koniec dodajemy pokrojone w kostkę ok. 1 cm batony. Masę przekładamy do tortownicy. Posypujemy, lub też misternie układamy owoce. Chłodzimy ok 3godzin. Konsumujemy beztrosko.
wtorek, 15 lipca 2014
Masha and The Bear
Znacie?
Jedyna bajka ktora Maryś oglada od poczatku do konca, jest w niej jakies takie miłe ciepło i przytulność, uroczości szczypta, babcina taka jakaś ciepłota bije mi z tej bajki, że uwielbia się ją od pierwszego odcinka.
A Masha bardzo przypomina mi Maryś naszą :)
poniedziałek, 7 lipca 2014
Oprych
"Zawsze
jak dorosły się krząta, to dziecko się plącze, dorosły żartuje, a
dziecko błaznuje, dorosły płacze, a dziecko się maże i beczy, dorosły jest
ruchliwy, dziecko wiercipięta, dorosły smutny, a dziecko skrzywione, dorosły
roztargniony, dziecko gawron, fujara. Dorosły się zamyślił, dziecko zagapiło.
Dorosły robi coś powoli, a dziecko się guzdrze. Niby żartobliwy język, a
przecież niedelikatny. Trudno, przyzwyczailiśmy się, ale czasem
przykro i gniewa takie lekceważenie.”
(J.Korczak)
Jak tu nie kochać? Nie sposób.
Wyczekane zębole, uśmiech z nimi uroczy straszliwie.
dziecko błaznuje, dorosły płacze, a dziecko się maże i beczy, dorosły jest
ruchliwy, dziecko wiercipięta, dorosły smutny, a dziecko skrzywione, dorosły
roztargniony, dziecko gawron, fujara. Dorosły się zamyślił, dziecko zagapiło.
Dorosły robi coś powoli, a dziecko się guzdrze. Niby żartobliwy język, a
przecież niedelikatny. Trudno, przyzwyczailiśmy się, ale czasem
przykro i gniewa takie lekceważenie.”
(J.Korczak)
Jak tu nie kochać? Nie sposób.
Wyczekane zębole, uśmiech z nimi uroczy straszliwie.
Hamakujem siem
Oprych- mówi babcia Aniela
Mały badacz, sprawdza ile wytrzyma skorupka.
Jest szał, pół dnia by ciapać się mogła.
Mechanik. Samo sie nie naprawi.
wtorek, 10 czerwca 2014
Szaleństwo świeżości
Słodkości Mąż przytargał własnymi ręcami uzbierane, prosto z drzewa nazrywane :):):)
Maryś wcina, uwielbia, kilogramami jadłaby, ogonek zgrabnie urywa, pestkę wydłubuje bezbłędnie.
A, że świeże mleko, śmietane, masło i inne dobroci co weekend mamy i mleka zsiadłego cały gar się uzbierał, mąż mówi sera byś zrobiła, to robię Mężu.
i koktajl truskawkowy się rozumie, rzecz jasna :)
i bazylka świeżuteńka do bólu, do pachnących pomidorów z mozzarelką, którą Maryś kocha prawie tak samo jak ziemniaki ;)
piątek, 30 maja 2014
Stopo!
Marysine pierwsze kalosze, a że kupione internetowo, wiadomo, albo za małe, albo za duże. Na (nie?)szczeście za wielkie.
Ratujemy się grubaśną skarpetą.
Marysina stopo rośnij prędzej ciut.
Subskrybuj:
Posty (Atom)